1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Krytyka z Europy Wschodniej. Mamy jedzenie gorszego sortu

2 marca 2017

Czy na europejskim rynku żywności można mówić o dwuklasowym społeczeństwie? Cztery kraje Europy Wsch. twierdzą, że są zaopatrywane w żywność gorszej jakości.

Supermarkt Lebensmitteleinkauf
Zdjęcie: picture-alliance/ZB/J. Büttner

Czy my jesteśmy śmietnikiem Europy? Dlaczego przysyła nam się gorsze produkty spożywcze niż Niemcom albo Austriakom? Skargi tego typu pojawiły się w tych dniach w czeskiej i słowackiej prasie. U konsumentów budzi to niepewność, czy sięgając po produkty w supermarketach, naprawdę otrzymują to, co obiecuje im reklama.

„Poniżająca sytuacja”

Premier Słowacji Robert Fico stawia pod pręgierzem międzynarodowe koncerny. Jego zdaniem nie do przyjęcia jest to, żeby w postkomunistycznych krajach na rynku były produkty o takich samych markowych nazwach, ale o gorszym składzie niż w Zachodniej Europie. Te praktyki nazywa „poniżającymi”.

Wraz z szefami rządów Czech, Polski i Węgier Fico chce wzmóc presję na Komisję Europejską w Brukseli, by wprowadziła ustawowe mechanizmy kontrolne. Temat gorszej jakości produktów spożywczych poruszony został na czwartkowym (2.03.2017) szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie. 

– W Unii Europejskiej powinna być tylko jedna, określona jakość dla wszystkich produktów i to najwyższa – domaga się szef czeskiego rządu Bohuslav Sobotka. Premier Beata Szydło zapowiedziała powołanie specjalnej grupy roboczej, która zająć ma się tym tematem.

Klienci nie mają pewności, że dostają towar najwyższej jakościZdjęcie: picture-alliance/U. Baumgarten

Jedno opakowanie, różna zawartość?

Konsumenci mogą zobaczyć teraz wszystko czarno na białym. Porównawcze testy ministerstwa rolnictwa w Bratysławie wykazały, że prawie połowa testowanych produktów na Słowacji miała niższą jakość niż te same produkty z Austrii. Pod tą samą markową nazwą występowały różnice w zawartości mięsa czy sera, konserwantów, wypełniaczy i polepszaczy czy nawet różnice wagowe.

Milosa Lauko ze słowackiej organizacji konsumenckiej nie przekonuje argument, że każdy może przeczytać na opakowaniu, jaki jest skład produktu.

- Normalnie konsument nie jest w stanie porównać napisanego maczkiem składu produktu na wschodzie i porównać go z zachodnim opakowaniem. Towary te nie są też automatycznie tańsze. Cena szczególnie w wypadku produktów o tak samo brzmiącej nazwie jest tak samo wysoka, a jakość mimo tego gorsza – oburza się Lauko.

Nowy wspólny temat ?

Krytyczni obserwatorzy interpretują inicjatywę Grupy Wyszehradzkiej jako próbę znalezienia nowego, populistycznego tematu, który by te cztery kraje zjednoczył. W kryzysie uchodźczym Grupa zwarła swoje szyki przeciwko planom Brukseli rozdziału uchodźców na wszystkie państwa Unii Europejskiej. Jej upór był nieprzejednany, pomimo że właściwie w żadnym z tych krajów nie ma uchodźców.

Poza tym nasuwa się podejrzenie, że chodzi też o dyskryminację zagranicznych sieci supermarketów.

Zachodnie koncerny podbiły także wschodnioeuropejskie rynki Zdjęcie: picture-alliance/dpa/J. Büttner

Prawo do dobrego jedzenia i do dobrej demokracji

Temat ten dyskutowany jest już od dość dawna. Magazyn konsumencki ”DTest” z Pragi jesienią dokonał porównania past orzechowo-czekoladowych, zakupionych w Niemczech, Włoszech, Polsce i Słowenii. Zwycięzcą testu, ze względu na wyższą zawartość kakao, został produkt zakupiony w Niemczech. Lecz wynik testu nie był jednoznaczny. Niektórzy uważali, że krem ten mniej smakował orzechami – zastrzega redaktor naczelna magazynu Hanna Hoffmanowa. Lubos Palata z praskiego dziennika „MF Dnes” dostrzega w kampanii na temat gorszej jakości markowych produktów pewien „paradoks”.

 – Te same cztery państwa, które teraz domagają się ostrzejszych unijnych kontroli, w innych przypadkach podnosiłyby krzyk ze względu na „dyktando Brukseli” np. kiedy chodzi o poszanowanie zasad państwa prawa. Mamy prawo do produktów spożywczych tak samo dobrej jakości jak w reszcie państw UE, ale mamy też prawo do tak samo dobrej demokracji – zauważa czeski dziennikarz.

Rumuński protekcjonizm

Strach przed jedzeniem gorszego sortu ma także kandydująca do wejścia w poczet UE Serbia. Dziennik „Blic” z Belgradu krytykuje, że na serbskim rynku jest wiele produktów wybrakowanych. Wiele towarów jest niskiej jakości. Chodzi nie tylko o miód „uszlachetniany” syropem skrobiowym ale także o źle piorące proszki do prania.

Politycy w Rumunii dostrzegli jeszcze inny problem: mają obawy, że regionalne rumuńskie produkty zostaną wyparte z regałów supermarketów przez tanią, zachodnią żywność. Z tego względu w połowie ubiegłego roku wydano uchwałę, że w supermarketach 51 proc. towarów musi być rodzimej produkcji. Unia Europejska wdrożyła już procedurę przeciwko tej regulacji.

 DPA / Małgorzata Matzke



 

Pomiń następną sekcję Dowiedz się więcej